|
Na drogach Prymasa Tysiąclecia 11 marca członkowie Zakonu Rycerskiego Grobu Bożego zgromadzili się w Domu Pielgrzyma na Jasnej Górze na rekolekcjach wielkopostnych. Ksiądz profesor Waldemar Chrostowski wygłosił cykl konferencji pod hasłem „Na drogach Prymasa Tysiąclecia”. Okazję stanowiły zbliżająca się beatyfikacja Jana Pawła II, 110 rocznica urodzin kardynała Stefana Wyszyńskiego i 30 rocznica jego śmierci. Rekolekcjonista przypomniał o silnej więzi między Prymasem, a Karolem Wojtyłą. Kluczem do pontyfikatu Jana Pawła II były wiara, nadzieja i zawierzenie Matce Boskiej z Jasnej Góry, głoszone przez Stefana Wyszyńskiego. Jako ojciec wolności i suwerenności wpisał się w historię Polski, ale coraz mniej miejsca poświęca się jego osobie. A przecież poznając życie tego wielkiego Polaka od młodości aż po chorobę i śmierć możemy też spojrzeć na własne życie. Wcześnie stracił matkę, ale ojciec z profesji organista dożył 94 lat. Prymas pozostawił wiele wspomnień o nich. Akt chrztu, sporządzony przez ojca w 1901 roku w języku polskim świadczy, że nigdy w Polsce nie pogodzono się z niewolą. Stefan Wyszyński wychował się na wsi Zuzela nad Bugiem. Pamięta, że na ścianach wisiały obrazy Matki Boskiej Częstochowskiej i Ostrobramskiej, przed którymi modlili się na klęczkach rodzice. Tutaj rekolekcjonista przytoczył wspomnienie Stefana, który rozważał: dlaczego jedna Maria jest czarna, a druga biała. Codziennie odmawiany różaniec kształtował go w młodości. - Ile takich rodzin dzisiaj znajdziemy, w których wieczorem uczestniczy się poprzez transmisję telewizji „Trwam” w Apelu Jasnogórskim – pytał retorycznie rekolekcjonista. A przecież sięgając wspomnieniami do dzieciństwa utrwalamy fundament naszej świadomości. Ojciec małego Stefana jeździł do Częstochowy, matka do Wilna, a potem spierali się, która Matka Boska jest skuteczniejsza. To kolejny dylemat teologiczny z dzieciństwa. Pobożność matek, to coś oczywistego, zaś ojców już mniej. Gdyby zabrakło kobiet w kościołach, pozostałoby mało wiernych. Stąd potrzeba poprawienia pobożności mężczyzn. Podobne wspomnienia miał Karol Wojtyła, który utraciwszy w dzieciństwie matkę, zastawał swojego ojca wieczorem na modlitwie. - A czy wasze dzieci i wnuki widzą was na modlitwie – pytał rekolekcjonista. - Czy księża obecnie dają przykład modlitwy na kolanach? Ze wspomnień kardynała dowiadujemy się o stawianiu nocami krzyży przez ojca i zaufanych mieszkańców wsi przy drogach i kopcach w lasach. Tak utrwalali wiarę katolicką w państwie, które tę wiarę tępiło. Podobnie Jan Paweł II, odwiedzając Zakopane mówił o ojcach górali, którzy ustawili krzyż na Giewoncie. Mamy obowiązek odpowiedzialności za znak krzyża, ponieważ wierność wobec niego, to wierność Chrystusowi. Czy nam nie brakuje odwagi, aby powiedzieć, że krzyż nie może być poniewierany, szargany? Rekolekcjonista nadmienił, że przyszły prymas w wieku 10 lat dostał niedozwoloną przez carską cenzurę książkę o historii Polski pt. „24 obrazki”, między innymi z ryciną elewacji kościoła świętego Wojciecha w Gnieźnie. Jak widać, warto zaszczepić u dzieci zamiłowanie do zabytków i świątyń. To znaki i poręka, kim jesteśmy. Żeby zostać kimś, musimy być przede wszystkim sobą. Trzeba rozwijać w nas, co najlepsze. W czasie choroby matki Stefan został wysłany z rodzeństwem do szkoły w sąsiedniej wsi, ale gdy był tam nasłuchiwał, czy nie biją dzwony, bo to oznaczałoby śmierć matki. Zapamiętał też epizod, gdy matka powiedziała mu, aby ubierał się inaczej. Chodziło nie tyle o ubiór, ile o zmianę wizerunku duchowego. Dopiero później odczuł, że miała pragnienie, aby został kapłanem. Warto wskazywać dzieciom drogę życia. W czasie nauki w gimnazjum Wojciecha Górskiego w Warszawie Stefan wstąpił do harcerstwa. Ale wtedy zrozumiał, że chce zostać księdzem. Zaczął dojrzewać w seminarium duchownym we Włocławku. Pan Bóg go doświadczył, gdy miał już wydrukowane obrazki prymicyjne. Nagle zapadł na poważną chorobę. Koledzy po prymicji 29 czerwca 1924 roku zostali skierowani do parafii, a on przebywał w szpitalu. Mimo to biskup, sam ciężko chory na gruźlicę zdecydował, że wyświęci go na księdza. Stało się to 3 sierpnia w katedrze włocławskiej. Gdy pokutnie położył się na posadzkę, prosił Boga o siłę, aby mógł wstać i odprawić Mszę świętą. W naszym życiu nie ma przypadków, są znaki. Po tej pierwszej nauce rekolekcyjnej uczestniczyliśmy w strojach zakonnych we Mszy św. przed Cudownym Obrazem, którą celebrował infułat dr Ireneusz Skubiś, a następnie w Apelu Jasnogórskim. Sobotę rozpoczęliśmy jutrznią w kaplicy Domu Pielgrzyma po czym nastąpiła druga konferencja: ”Od Sakramentu Kapłaństwa do Konsekracji Biskupiej”. - Musimy być świadomi jak wielką wartość ma rodzina – stwierdził rekolekcjonista. Prymas Stefan Wyszyński dorastał podczas rewolucji bolszewickiej. Natura komunizmu była bardzo mroczna. Jego bazę stworzyli Marks i Engels, ale Lenin przeniósł go na teren Rosji. Komunizm zebrał krwawe żniwa, a prawosławie poszło na pierwszy ogień. Zginęły miliony ludzi w imię zaprowadzania komunizmu. Idea miała ogarnąć cały świat i rozpoczęła parcie na Zachód. Miał on po „trupie Polski” dotrzeć do Niemiec, Francji i dalej. Bolszewicy zadbali o propagandę w Europie, a otumanieni robotnicy europejscy rozkręcali nawet szyny kolejowe, aby wojskowa pomoc do Polski nie dotarła. Ale ten plan załamał się w sierpniu 1920 roku na Wiśle. W 1924 roku Stefan Wyszyński zaczął studia na KUL. Usiłując zrozumieć rewolucję bolszewicką przyglądał się życiu najuboższych warstw społecznych. Widział głodne dzieci i wyzysk robotników w włocławskiej „Celulozie”. Sam przecież pochodził z biednej rodziny, a wrażliwość na ludzkie losy spowodowała, że szukał takiej drogi Kościoła, aby był on czuły na los robotników. Ówczesne duchowieństwo nie miało wtedy wysublimowanej wrażliwości społecznej. Obrona robotników kojarzyła się wtedy z komunizowaniem. Ale to właśnie on dostrzegał grozę komunizmu. Dostrzegał też potrzebę zmiany postawy księży wobec chłopów. Nawoływał do troski o drugiego człowieka. Jeśli ma się budować nowe społeczeństwo, trzeba troszczyć się o sprawiedliwość społeczną. Jego poglądy dostrzegał prymas August Hlond, czego rezultat stanowiło powołanie Stefana Wyszyńskiego w 1938 roku w skład Prymasowskiej Rady Społecznej. Jeszcze na studiach na KUL związał się on z ks. Władysławem Korniłowiczem. W 1929 roku obronił doktorat na temat praw rodziny, Kościoła i państwa do szkoły. Podróżował po Europie. Poznał Austrię, Włochy, Francję, Luksemburg i Niemcy. Przyglądał się nastrojom społecznym, zwłaszcza w Niemczech, które doprowadziły do powstania nazizmu. Miał otwarte horyzonty myślowe, tak jak Karol Wojtyła. Po powrocie do Polski został mianowany wikarym w Szewcu, najmniejszej wsi na Kujawach. Można zdziwić się, że zdolny ksiądz z doktoratem otrzymał tak niską posługę. Ale życie nabiera sensu z pewnej perspektywy, a to co było trudne, staje się fundamentem życia. Potem Stefan Wyszyński redagował we Włocławku periodyk „Ateneum kapłaństwa”. Po wybuchu II wojny światowej ostrzeżony przez biskupa Michała Kozala, będąc na liście poszukiwanych opuścił Włocławek. Zginęła wówczas 1/3 katolickiego środowiska w tym sam biskup. Stefan Wyszyński trafił wtedy do Kozłówka, a potem do Lasek. Zaangażował się w duszpasterstwo niewidomych i powstańców, mając doświadczenie i wrażliwość na los innych ludzi. Praca w szpitalu powstańczym stała się kluczem do postrzegania człowieka w udręce i zrozumienia bliźniego. Wspominał powstańca, który zgodził się na amputację nogi, gdy on będzie przy operacji. W czasie trwania powstania warszawskiego widział łunę pożarów. Wtedy wiatr przywiał strzępek papieru biblijnego, na którym odczytał: ”będziesz miłował” Te słowa stały się później mottem biskupa Stefana Wyszyńskiego. Rekolekcjonista przytoczył następne wspomnienie. Gdy po powstaniu Stefan Wyszyński doszedł na Krakowskim Przedmieściu do kościoła św. Krzyża, zobaczył przewróconą figurę Chrystusa z krzyżem. Naprzeciwko szli dwaj oficerowie niemieccy. Nagle jeden z nich zawrócił i powiedział mu na ucho: ”jeszcze Polska nie zginęła”. Po wojnie Stefan Wyszyński wrócił do Włocławka i tam pomagał w odbudowaniu seminarium duchownego. Po II konferencji rekolekcjonista poprowadził w kaplicy Drogę Krzyżową. Podczas rozważań poszczególnych stacji komandor Stanisław Abrahamowicz z Krakowa symbolicznie trzymał krzyż. O godzinie 14,00 damy i kawalerowie Zakonu Bożego Grobu uczestniczyli we Mszy św. odprawionej przez ks. prof. Waldemara Chrostowskiego w kaplicy Cudownego Obrazu na Jasnej Górze. O godzinie 17,00 w kaplicy Domu Pielgrzyma ks. prof. Kazimierz Szymonik poprowadził śpiewanie psalmów Nieszporów. Zaczynając kolejną konferencję rekolekcjonista oznajmił, że w 1946 roku ks. Stefan Wyszyński został biskupem lubelskim. 4 marca br minęło właśnie 65 lat. W Polsce w tym czasie nastąpiło znaczące przesunięcie granic. Utraciliśmy Wilno, Lwów i Stanisławów. Ówczesne nastroje polskiego społeczeństwa zobrazuje wystawiony przez naszych rodaków przy kościele św. Piotra w Tyberiadzie pomnik z płaskorzeźbą Matki Boskiej Częstochowskiej, z postaciami harcerki, harcerza oraz husarza, żołnierza i polskim orłem w koronie oraz herbami ośmiu miast polskich. Symbolika pomnika sugeruje, iż polscy uchodźcy czerpali siłę przetrwania z wiary i miłości, a nadzieję dawała im Jasnogórska Pani. Na pomniku oprócz dedykacji umieszczony został napis: ”Tobie Królowo Korony Polskiej z wiarą niezłomną, że przywrócisz wolność i wielkość twego narodu i państwa”. Diecezja biskupa Stefana Wyszyńskiego obejmowała miejscowości graniczne. Utrata Lwowa i Wilna oznaczała utratę tamtejszych uniwersytetów. Władze kościelne przeniosły wydziały teologiczne z Wilna do Białegostoku i ze Lwowa do Krakowa i Wrocławia. Społeczeństwo Lubelszczyzny zostało wyniszczone sowietyzacją. Biskup udał się więc 12 maja 1946 roku na Jasną Górę, gdzie szukał duchowej pomocy w dziele jego odnowienia u Matki Boskiej. Nowy biskup wiedział, że wszystko dzieje się z Bożą pomocą. Zwracał się do wszystkich i każdego z osobna. Modlił się także za prześladowców. Wzbudził tym ogólny szacunek. Mówił, że w drodze do nieba trzeba przewodników, aby obrać odpowiednią drogę. Troszczył się o świątynie, o odnowę życia kościelnego, o KUL. Utworzył tam wydział filozofii chrześcijańskiej. Był czujny wobec tych, których nie darzył zaufaniem, ale czujny z dobrocią. Mówił do wiernych, że musi być najbardziej wierzący z nich wszystkich i być przykładem wiary. Nawet przymuszone dobro nie pozostaje niezauważone. Dzięki uczynionemu dobru człowiek nabiera nowego imienia. Swe wynurzenia rekolekcjonista przeplatał osobistymi wspomnieniami. Jego zapiski to bezcenne świadectwo. Jego dewiza, to „Soli Deo”, w tłumaczeniu: tylko Bogu, jedynie Bogu, Bogu samemu. Gdy prymas August Hlond zmarł, dodał do dewizy: ”przez Maryję”. Ostatni dzień rekolekcji, w niedzielę rozpoczęliśmy od Jutrzni. Następnie rekolekcjonista zajął się tematem „Wielka Nowenna i Tysiąclecie Polski”. Powiedział on: ten dzień jest święty, po polsku inny, odmienny od świata i wszystkiego, co świat stanowi. W Wielką Niedzielę lud Nowego Przymierza święci Zmartwychwstanie Chrystusa. Powinniśmy przeżywać ją bardziej wzniośle. Dajemy Bogu z Jego darów. Ale to, co możemy naprawdę dać, to nasz czas. Ważne jest jak dajemy. Mamy być radośni z powodu bliskości Boga. Niedziela, to dzień w którym radujemy się modlitwą. Stefan Wyszyński przemodlił całe swoje życie. Wybiegał myślą ku przyszłości, a przymusowy postój w miejscu internowania nie musiał być stracony. Zbliżał się jubileusz Tysiąclecia Polski. Trzeba było patrzeć w przyszłość. Jeszcze w 1938 roku we Lwowie zebrali się bibliści, którzy ustalili konieczność nowego przekładu na język polski Pisma Świętego. Wojna jednak to przerwała. Dopiero po wyjściu z więzienia Stefan Wyszyński wrócił do tej sprawy. A przede wszystkim przygotował Wielką Nowennę, rozpoczynającą się w 1957 roku. Obejmowała ona całą Polskę w nowym wymiarze terytorialnym. Kościół wykonał wówczas wielką pracę, ponieważ na skutek masowych migracji ludności potrzebna była integracja, w tym też Polonii. Dlatego on utworzył polskie misje katolickie w krajach o dużym nasyceniu polskiej emigracji. Tu widać wielki wysiłek Prymasa w ożywianiu pamięci o przynależności do Ojczyzny Polonii amerykańskiej i kanadyjskiej. Dziewięć lat Nowenny rozpoczął rok wierności Bogu, Krzyżowi, Ewangelii i Kościołowi. Kolejne lata zostały poświęcone: nawróceniu i życiu w stanie łaski uświęcającej, obronie życia duszy i ciała, świętości małżeństwa sakramentalnego, rodzinie Bogiem silnej, młodzieży wiernej Chrystusowi, walce z wadami narodowymi; zdobywaniu cnót chrześcijańskich, opiece Bogurodzicy Królowej Polski. Prymas spotykał się z zarzutami, że jego wiara nie jest za głęboka. Polska przeżyła dzięki wiernym klęczącym w domach, pod krzyżami, kapliczkami, wymodlającym wiarę dla dzieci. Tradycja, to ratunek dla Narodu, dla duszy ludzkiej. Na trzy lata przed Millenium Polski, po zwołaniu Soboru prymas stwierdził ujawnienie się sytuacji kryzysowej w niektórych środowiskach, uważających się za katolickie. Uznał wtedy, że lepszy wróg, którego znamy, niż niepewny przyjaciel. Wtedy Prymas poszukał pomocy i siły w wytrwaniu na Jasnej Górze... W Pierwszą Niedzielę Wielkiego Postu odprawił Mszę świętą w kaplicy Jasnogórskiej Pani z udziałem członków Zakonu Rycerskiego Świętego Grobu Bożego biskup profesor dr hab. Kazimierz Ryczan. Potem odbyła się ostatnia konferencja. Rekolekcjonista znów podkreślił z mocą, że nie da się napisać biografii kardynała Stefana Wyszyńskiego bez biografii Karola Wojtyły. Obaj mieli powiew nowej pobożności maryjnej. Byli świadomi roli i miejsca Marii Panny w dziele zbawienia. Według świętego Tomasza z Akwinu fundamentem teologii jest wiara. Bez wiary jest tylko religioznawstwo. Ojciec Święty Paweł VI został zaproszony na obchody Millennium Polski, ale władze nie wpuściły go do kraju. Tron dla papieża na Jasnej Górze 3 maja 1966 roku stał pusty. Dopiero po 13 latach zasiadł na nim papież - Polak. Pod koniec swej posługi Prymas zdawał sobie sprawę z potrzeby obecności Kościoła w życiu gospodarczym i społecznym. Był świadom, że co miało się dokonać, zostało ukończone. Odtąd zbierał plony swojego zasiewu. Ksiądz Waldemar stwierdził, że Prymas był symbolem Polski w Europie do wyboru papieża Jana Pawła II. Na koniec przyczynił się do napisania słynnego listu biskupów polskich do biskupów niemieckich, gdzie zawarte zostało przesłanie: ”przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Wywołało ono oburzenie części opinii publicznej, która nie dowierzała, że ze strony polskiej mogło wyjść takie oświadczenie. Władze wprost oskarżały prymasa o zdradę interesów polskich. Ale słowa przebaczenia wynikały z ducha Ewangelii. Episkopat polski patrzył na tę sprawę głębiej, niż pozwalała na to perspektywa losów poszczególnych ludzi. Słowa biskupów były odważne. Na ich fundamencie miał się rozpocząć proces zbliżenia między Polską a Niemcami. Pan Bóg w przedziwny sposób nagrodził ten wysiłek. Skutkował on pontyfikatem papieża z Polski, o którym wcześniej Polacy nawet nie marzyli. Po odejściu do Domu Ojca Karola Wojtyły w 2005 roku kolegium kardynalskie wybrało Ojcem Świętym kardynała Józefa Ratzingera. To nieoczekiwany splot przypadków. Kardynał Stefan Wyszyński nie mógł przewidzieć, że losy Kościoła tak się potoczą, że na tronie Piotrowym zasiądzie Polak, a po nim Niemiec. Ale zdawał sobie sprawę, że to, co zostało zapoczątkowane, musi być kontynuowane. Polityka to aktywność ludzka, ale jej ocena musi wynikać z chrześcijańskiego punktu widzenia. Gdyby usunąć z Ewangelii mocne słowa Jezusa do rządzących, zostałaby treść na poziomie przedszkola. I kolejna zbieżność biografii obu wielkich synów Kościoła. W maju 1981 roku papież Jan Paweł II znalazł się w zagrożeniu życia, a kardynał Stefan Wyszyński umierał na raka. Na trzy dni przed śmiercią papież Jan Paweł II z łóżka szpitalnego zatelefonował do Prymasa. Aby Stefan Wyszyński mógł podjąć słuchawkę telefonu trzeba było przeciągnąć specjalny kabel z sąsiedniego pokoju do jego łóżka. Tak odbyła się rozmowa dwóch cierpiących osób: „Ojcze, Ojcze dziękuję za różaniec... - Jestem bardzo słaby. Módlmy się o siebie nawzajem. Całuję Twoje stopy i błogosławię”. Prymas Stefan Wyszyński zmarł w dniu 28 maja 1981 roku. Pogrzeb Prymasa Tysiąclecia zgromadził niezliczone rzesze wiernych. Papież dwa lata później oddał hołd Prymasowi. - Puentę pisze Pan Bóg w sumieniu każdego z nas – tak skończył naukę rekolekcyjną ks. prof. Waldemar Chrostowski. Na zakończenie rekolekcji Zwierzchnik Zakonu Komandor Karol Szlenkier odmówił z nami Modlitwę Rycerza. Małgorzata Chojnacka-Dzieszyńska OESSH |
© OESSH 2009 |